wtorek, 4 czerwca 2013

DESECRATOR - Live Till Death (2011)

Kiedy nad miksem albumu młodej kapeli czuwa Harris Johns znany z produkcji Sodom czy Kreator to można być spokojnym o ostateczny efekt. Tak też się stało z koncertowym albumem „Live Till death” australijskiej formacji Desecrator, która powstała w 2008 roku. Ostateczny efekt współpracy tego zespołu z Harrisem jest zdumiewający, a to dlatego że udało się stworzyć prawdziwy thrash metalowy krążek, który w pełni oddaje to co najlepsze w tym gatunku.

Zastanawiacie się czego można się spodziewać po kapeli, która nie ma większego doświadczenia ani jednego pełnego albumu na swoim koncie. Cóż, muzykę Desecrator często się porównuje z wczesnym Death Angel, czy Testament i nie jest to wcale takie odległe porównanie. Ostre cięte riffy przez duet Strong/Anning, rozpędzona sekcja rytmiczna, czy w końcu brutalny wokal Rilleya znakomicie oddają charakter tych kapel i samego gatunku thrash metalu. Ostre, nieco przybrudzone brzmienie to taki miły dodatek to równego, drapieżnego materiału, który w dużej mierze ma na celu siać zniszczenie za sprawą takich petard jak „Bred, Fed, Then dead”, przesiąkniętego death metalem „Rottin Christ” czy „Serpents Return”. Miłą odskocznią jest tutaj bardziej rozbudowany kolos w postaci „Till Death” czy melodyjny „Little Jimmy black”. Materiał w żaden sposób nie zawodzi.

Dwa lata minęły od wydania tego wydawnictwa, a wciąż zachwyca swoją agresją i autentycznością. Prawdziwy thrash metal, taki naturalny, nieco surowy i brutalny. Jednak wciąż nie można się doczekać pełnometrażowego albumu. Zespół podobnie jak i album jest warty uwagi, pytanie tylko czy nie będzie wam przeszkadzać kolejny thrash metalowy zespół, który zbytnio nie wyróżnia się z tłumu?

Ocena: 7.5/10

P.s Recenzja przeznaczona dla magazynu HMP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz